karneol napisał(a):Maciejj napisał(a): Niestety wygląda na to, że to zagubienie między fundamentalizmem a relatywizmem to nieuchronna konsekwencja Reformacji.
Zdaje się, że relatywizm w tym cytacie oznacza wyniki badań nad Biblią współczesnymi metodami historyczno-krytycznymi.
To na pewno jeden z elementów tego, o czym mówię. Nie jestem przeciwny badaniom historycznym, które mają na celu rzetelne dotarcie do prawdy, ale we współczesnym świecie akademickim jest tendencja do wierzenia "badaniom" opartym na bardzo słabych podstawach. Przy tym, im bardziej mają "rewolucyjne" implikacje, tym lepiej. Widziałem też jakie to ma przełożenie na studentów teologii na zachodniej uczelni - na wstępnych przedmiotach nie ma czasu na zagłębianie się w konkretne argumenty dotyczące konkretnego tekstu, ale uczy się ogólnego nastawienia, że teksty biblijne zostały poskładane przez różnych autorów z różnymi motywacjami w różnych czasach itd. i dlatego trudno je traktować poważnie, albo nawet dotrzeć do ich pierwotnego znaczenia. Bardziej tradycyjne poglądy są zazwyczaj traktowane bardzo powierzchownie i przedstawiane jako "marginalne" - bez uzasadnienia. Tymczasem przy bliższym przyjrzeniu się takie argumenty (np. w sprawach autorstwa czy datowania jakiegoś fragmentu) są często bardzo słabe i subiektywne i ich popularność może równie dobrze świadczyć o uprzedzeniach badaczy, jak o ich prawdziwości.
Przez relatywizm rozumiem taki sposób interpretowania Biblii, w którym każdy może sobie wybrać fragmenty, które pasują do jego poglądów i na tej podstawie głosić kazania, a wszystko, co nie pasuje, zbyć stwierdzeniami, że "to historyczny tekst napisany przez ludzi", "autentyczność tego fragmentu jest kwestionowana", "to wynika z ówczesnego kontekstu kulturowego", czy wreszcie "z tym się po prostu nie zgadzam i co z tego". Myślę, że tym, co do tego prowadzi, są nie same historyczno-krytyczne badania, ale sposób w jaki są prowadzone i komunikowane - powierzchownie, subiektywnie i z ogólną przychylnością dla teorii zgodnych ze współczesnymi trendami społecznymi, zamiast szacunku dla tradycji Kościoła.
karneol napisał(a):Ale pozytywnie - to właśnie Reformacja wprowadziła taki sposób lektury Biblii, jaki jest najbliższy współczesnemu człowiekowi : Biblia to nie kodeks etyczny czy dokument Tradycji, ale w chrystocentrycznej lekturze Biblia może stać się żywym głosem ewangelii.
Możesz rozwinąć? Z tego zdania nie rozumiem, o jaki sposób lektury Biblii chodzi ani jak on się ma do Reformacji.
Niewątpliwie Reformacja wraz z renesansowym humanizmem starały się dotrzeć do źródeł, czyli do oryginalnych tekstów. Miała też świadomość, że kwestia kanoniczności poszczególnych ksiąg jest decyzją Kościoła i może być w jego obrębie dyskutowana. Myślę, że dobrze uzasadnione badania historyczne są w tym samym duchu. Natomiast uważam, że nie jest w duchu Reformacji podejście fundamentalistyczne, które traktuje Biblię jako monolit w tej formie przekazany nam prosto z Nieba. W tym myślę, że się zgadzamy.
Z drugiej strony, naczelnym punktem Reformacji było udostępnienie Pisma każdemu chrześcijaninowi. Przemawiało za tym przekonanie, że Biblia mówi językiem zrozumiałym dla każdego i jej główna treść nie wymaga żadnych dalszych wyjaśnień, natomiast instytucje kościelne są podatne na zepsucie i powinny być osądzane przez zwykłych wiernych na podstawie Pisma. Obecnie cofamy się do stanu sprzed Reformacji, w którym jeśli ktoś nie jest częścią elity uprawnionej do interpretowania Biblii (współcześnie - akademickiej, znającej najnowsze mody w historyczno-krytycznych badaniach), to jego interpretacja jest bezwartościowa. I nawet gdyby "ekspert" mówił nam, że Pismo mówi zupełnie coś przeciwnego, niż tekst ewidentnie mówi, mamy to przyjąć, bo kim jesteśmy, żeby dyskutować o Biblii bez wiedzy nt. "współczesnych badań". Dokładnie przeciwko temu Reformacja protestowała, widząc, że w takim systemie pierwotna treść Biblii może zostać kompletnie zatracona.
karneol napisał(a):O tej aktualności tekstów biblijnych świadczy też współczesna teologia na Zachodzie - skupiająca się w znacznej mierze na egzegezie biblijnej.
Niestety, jakkolwiek dobrze by to brzmiało w teorii, nie działa w praktyce. Moje doświadczenie ze współczesną teologią na Zachodzie (kilka lat w EKD, dużo znajomości wśród studentów teologii) jest takie, że Biblia nie odgrywa w codziennym życiu Kościoła specjalnego znaczenia.