wizyta "uzdrowiciela" w lokalnej parafii KRK sklonila mnie do takich przemyslen.
W KRK sa wlasnie tacy objazdowi uzdrowiciele ktorzy jezdza od parafii do parafii i uzdrawiaja a ludzie padaja.
w KZ uzdrowienia to normalna mozna rzec ludzie nakladaja rece i modla sie o uzdrowienie. Ponoc najwiecej uzdrowien jest wlasnie w KZ.
A jak to jest z luteranami? Jakie maja stanowisko? Co o tym mysla?