Znalazłem jeszcze artykuł wyjaśniający te kwestię na kosciol.pl Ciekawsze fragmenty pogrubiłem.
Dyskusja na temat kierunku odprawiania nabożeństwa przez duchownego odbywa się również w Kościołach wyrosłych z Reformacji. Zdecydowana większość Kościołów luterańskich, unijnych i anglikańskich praktykuje liturgię odprawianą versus deum. Nie inaczej jest w Polsce, gdzie nabożeństwa odprawiane są przodem do ludzi zazwyczaj w nowo wybudowanych kościołach luterańskich. W Warszawie są dwie parafie ewangelicko-augsburskie i każda z nich ma nie tylko inny porządek nabożeństwa, ale również sposób jego odprawiania. W kościele św. Trójcy ksiądz odprawia nabożeństwo versus deum, a w kościele garnizonowym Wniebowstąpienia Pańskiego versus populum.
Zwolennicy stylu versus populum podpierają się słowami ks. Marcina Lutra, który w swoim znanym dziele Deutsche Messe (Msza Niemiecka) opowiedział się za tym, aby podczas konsekracji chleba i wina duchowny stał przodem do wiernych. Reformator zaznaczył jednak, że zmiany te nie należy wprowadzać od razu. Zresztą we wspomnianym dziele Luter z dużą estymą odnosi się również do łaciny podczas liturgii i symboli zapomnianych w większości Kościołów ewangelickich. Chodzi m.in. o elevatio (podniesienie) hostii i kielicha po konsekracji a przed Agnus Dei. Ciekawostką jest również fakt, że Luter postuluje, aby do Komunii podchodzili osobno mężczyźni i osobno kobiety. Co więcej opowiada się za tym, aby w kościele panowała segregacja płciowa.
Wywody Lutra, innych reformatorów, a także starożytnych Ojców Kościoła pokazują żywotność liturgii. Nie była ona nigdy raz na zawsze ustalonym kanonem. Ulegała wielu przemianom kulturowym i reinterpretacjom teologicznym.
Styl versus deum praktykowany jest również w wielu Kościołach ewangelicko-luterańskich i anglikańskich na Zachodzie Europy. Znany liturgista anglikański ks. dr Peter Toon przypomina, że porządek liturgiczny Episkopalnego Kościoła USA z 1979 roku zakładał celebrację eucharystyczną versus deum, czyli ad orientem (w stronę wschodzącego słońca).
W Kościele pierwotnym – uważa ks. Toon – skierowanie się kapłana i ludu ku Dziękczynieniu było wyrazem chrześcijańskiej nadziei. Jezus Chrystus identyfikowany był z porankiem i wschodzącym słońcem. Jego poranek, będący przejściem z krainy umarłych do wiecznej chwały, podkreśla wypełnienie wszystkich rzeczy i nastanie raju (Eden leży na wschodzie). Nie tylko celebrans, ale cały zbór, zjednoczeni w jednym Ciele Chrystusa, patrzyli w strone zmartwychwstałego Pana, który przyjdzie w chwale, aby wypełnić wszystko. Eucharystyczna uczta jest antycypacja mesjańskiej uczty u końca dni.
Ks. Toon podkreśla, że celebracja ad orientem nie oznacza, że ksiądz ma złe maniery, odwracając się plecami do ludzi, ale chodzi raczej o to, że wszyscy jesteśmy z podziwem i radościa zwróceni ku zmartwychwstałemy Panu Jezusowi i oczekujemy Jego przyjścia w chwale.
Bez wątpienia zarówno jeden, jak i drugi sposób sprawowania liturgii ma swoje plusy i minusy. Źle się jednak dzieje, gdy jakakolwiek tradycja przestaje być reflektowana, wyjaśniana lub pospiesznie odrzucana. Dyskusja na temat stylu odprawiania liturgii może się wydawać na pierwszy rzut oka trzeciorzędnym sporem liturgicznych zapaleńców. Nic bardziej mylnego! Dyskusja na ten temat wyrasta z troski o głębie Bożej służby, o Kościół, który nie narodził się dzisiaj i nie powstał z woli człowieka. Musi uwzględniać nie tylko bogatą spuściznę, ale również pielgrzymujący chartakter Kościoła. Mówiąc inaczej musi dbać o to, aby zachowana została różnorodność Kościoła bez naruszania jego jedności.