Ostatnio w komentarzach na EAI znowu pojawił się trudny temat Mazur, tym razem w kontekście luterańsko-metodystycznym.
Niezorientowanym przybliżam w skrócie [nie mam teraz dostępu do źródła, więc nie podaję dat ani nazwisk, staram się przy tym pozostać obiektywny]:
Na Mazurach, zanim tereny te przyłączono po II wojnie światowej do Polski, funkcjonował ewangelicki Kościół unijny [czyli, jak wiadomo, luterańsko-reformowany, z tym że ZTCW większość parafii miała tradycje luterańskie].
Po wojnie tereny te stały się częścią Polski, doszło też do masowej wędrówki ludów - miejsce Mazurów zajmowali Polacy z kresów - w przeważającej liczbie katolicy. przy okazji zajmowali też ewangelickie kościoły, choć nie wszystkie były przecież opuszczone, bo sporo Mazurów jednak w swojej ojczyźnie zostało.
Nadal istniejące parafie ewangelickie zostały objęte opieką duszpasterską duchownych Kościoła ewangelicko-augsburskiego i, m.in. z racji braku dostatecznej ilości księży luterańskich, duchownych Kościoła metodystycznego.
Formalnie za kontynuatora ewangelickiego Kościoła unijnego uznano, z konfesyjnie oczywistych względów, Kościół ewangelicko-augsburski, jednak część parafii, w których opiekę duszpasterską sprawowali metodyści, przyłączyła się do Kościoła metodystycznego.
Ta zmiana przynależności konfesyjnej wynikała z tego, że duchowni luterańscy wysłani na Mazury pochodzili w dużej mierze z Cieszyńskiego, i stosowali na Mazurach alby i liturgię, która różniła się od liturgii przedwojennego Kościoła unijnego i wydawała się rodowitym Mazurom czymś obcym, katolickawym.
Z kolei metodyści stworzyli na potrzeby Mazurów osobną liturgię, zbieżną z ich dotychczasowymi wyobrażeniami o liturgii.
można więc powiedzieć, że zewnętrznie upodobnili się do Kościoła unijnego, pod względem doktrynalnym oczywiście pozostając osobnym wyznaniem.
Kwestia sprowadza się do tego, co jest ważniejsze - doktryna czy liturgia [a raczej pewne szczegóły, związane z miejscowymi zwyczajami].
Ja uważam, że doktryna. oczywiście nie jest dobre takie rozwiązanie, kiedy nie ma żadnej możliwości twórczego odczytywania tradycji i kiedy wszyscy myślą na każdy temat tak samo, ale pewne "minimum programowe" w postaci - w naszym przypadku - Konfesji augsburskiej powinno obowiązywać·
Jeśli ktoś się z jej tekstem nie zgadza, jeśli dla kogoś jest to tekst obcy, to po prostu nie jest luteraninem, co oczywiście nie oznacza niczego złego - nikt przecież nie wątpi, że pozostaje chrześcijaninem.
Opieka duszpasterska sprawowana przez duchownego innego wyznania, o ile wyznanie to pozostaje z nami we wspólnocie "ołtarza i ambony", jest często czymś potrzebnym, jednak nie powinno się to wiązać ze zmianą wyznania parafian czy przynależności eklezjalnej całej parafii.
Co na ten temat sądzicie?