Dzisiaj uczestniczyłem w sesji o prawach człowieka na ekumenicznym Kirchentagu. W kontekście Polski pojawił się temat Strajku Kobiet, który był poruszony w narracji odebrania praw kobietom. Docenić należy, że wytłumaczono precyzyjnie jakie zmiany w ustawie zaszły. Niestety, pozytywnie przedstawiono akcję wrocławskiej parafii, która postawiła plakat "Wspieramy wolny wybór". Całość zdecydowanie w klimacie pro-choice. Ciepło wypowiedziano się też o organizacji Aborcja bez granic, choć bez podania nazwy (sugestia jednak była wyraźna).
W sesji dyskusyjnej zwróciłem uwagę, że polski Kościół w 1991 r. wypowiedział się przeciwko nieograniczonemu dostępowi do aborcji, a obecnie nasi księża i biskupi o tym milczą. Zaś hasła w stylu wrocławskiej parafii sugerują, że popieramy nieograniczony dostęp. Powiedziałem, że aborcję "w ogólności" uważam za grzech, a dyskusja o prawie do aborcji ma sens tylko w kontekście prawa do wolności od tortur - a więc w ekstremalnych przypadkach. Natomiast prawa reprodukcyjne to hasło polityczne. Pewnie mogłem to lepiej ubrać w słowa, ale i tak - byłem najbardziej pro-life ze wszystkich uczestników.
Zebranie było na Zoomie i w innym momencie wywołałem małą burzę w dyskusji na czacie. Mianowicie, prelegentka powiedziała, że w Polsce nie ma edukacji seksualnej. Napisałem na czacie, że wprowadza w błąd, bo w wielu szkołach jest taka edukacja. Pojawiły się odpowiedzi, że to nie jest dobra edukacja seksualna, bo sprowadza się tylko do tego, żeby zachęcać ludzi do wstrzemięźliwości seksualnej przed ślubem. Odpisałem, że taka wstrzemięźliwość jest dobra. Potem ktoś napisał, że taka wstrzemięźliwość do ślubu dyskryminuje homoseksualistów, bo oni nie mogą zawrzeć [w Polsce] ślubu i muszą żyć w abstynencji. Więc odparłem, że to nie dyskryminacja, a przykazanie Boże. I na to ktoś mi odpisał, że Adam i Ewa nie mieli ślubu.
Notabene, w kwestii edukacji seksualnej w szkołach ktoś wysłał do mnie prywatną wiadomość na czacie, że bardziej ufa opinii kobiety. To nie jest najgorsza rzecz z dzisiaj, ale po dłuższej chwili do mnie dotarło, że to był seksizm pełną gębą. Wyobraźcie sobie jakie byłoby oburzenie, gdyby odwrócić sytuację i pierwszeństwo przyznać opinii mężczyzny.
Taki klimat na Kirchentagu...