Jacek napisał(a):Kto lekko traktuje swój koscioł, uznając ze chodzenie lub nie chodzenie na nabożestwo, nie stanowi większego problemu, ten lekko traktuje BOGA, swoja religię, i swoja tozsamosć. Boze- do czego niektorzy doszli ??????
Oj oj oj. Czytać, czytać ze zrozumieniem. To słowa kierowane przeze mnie do wszystkich już wykształconych i jeszcze kształconych przeze mnie adeptów tajemnej sztuki, którą się zajmuję, a w której, jak ocenił wcześniej gdzieś indziej Jacek, jestem zapewne kiepski.
Teraz te słowa kieruję również do Jacka. Dodam jeszcze: nie przeinaczać, bo to nie głuchy telefon, i stoi napisane, że tak powiem, czarnym na białym.
Gdzie powyżej napisałem, że
"chodzenie lub nie chodzenie na nabożestwo, nie stanowi większego problemu,"?Napisałem jedynie, że "w przeciwieństwie do KRK, który brak uczestnictwa we mszy uznaje za grzech, dla KEA chodzenie lub nie do kościoła na nabożeństwo lub mszę nie ma aż tak negatywnych skutków".
Gwoli wyjaśnienia, według KRK brak uczestniczenia w niedzielę we mszy jest grzechem, w niektórych przypadkach nawet ciężkim (KRK stopniuje grzechy).
Natomiast według nauki luterańskiej, brak uczestnictwa w nabożeństwie (lub mszy) niekoniecznie musi oznaczać od razu, że popełniłem grzech. Jeżeli nie mogę uczestniczyć w nabożeństwie, mogę w inny sposób dzień święty święcić, o czym szerzej pisał Ks. Marcin Luter m.in. w Dużym Katechizmie.
Ponadto główną tezą mojej wypowiedzi było to, że podstawą jest prawdziwa i głęboka wiara w Jezusa, bo dzięki prawdziwej i głębokiej wierze w Jezusa będziemy zbawieni.
Wszystkie pozostałe uczynki na tej ziemi, w tym chodzenie do kościoła, są lub powinny być skutkiem, wynikiem i następstwem naszej wiary.
To jak ze zbawieniem z łaski a nie poprzez uczynki. Dobre uczynki są i powinny być wynikiem, skutkiem łaski jaką obdarzył nas Bóg poprzez swojego Syna.
Łopatologicznie: Jeżeli głęboko wierzymy, nie istnieje w ogóle problem chodzenia do kościoła (tak, wiem, to jest faktycznie największy problem do rozstrzygnięcia
), bo to wówczas nie jest problem. Odczuwamy po prostu głęboką potrzebę uczestniczenia w nabożeństwie/mszy by móc w skupieniu wysłuchać Słowa Bożego i przystąpić do Stołu Pańskiego.
Ale oczywiście Jacek nie mógł porozmawiać, celem wyjaśnienia wątpliwości, tylko od razu ocenić i sponiewierać.