Ostatnio obejrzałem nowy film Mad Max. Kilka moich przemyśleń. Na 3 rzeczy zwróciłem uwagę, nie chodzi mi o jakość filmu. Historia z młodym człowiekiem, nie pamiętam jego imienia, wyraźnie nawiązuje do młodych muzułmanów, którzy podobnie fanatycznie wierzą w samobójczą śmierć jako drogę do zbawienia. Nawrócenie zaś nastąpiło po przez uświadomienie własnej niedoskonałości oraz dotyk młodej pięknej kobiety, innymi słowy miłość. Młody człowiek w końcu i tak poświęca życie jednak rozumiejąc już miłość i poświęcenie właściwie.
Druga sprawa to dyskusja na temat nadziei. Bohaterowie uciekają z nadzieją, że znajdą miejsce spokoju i ratunku, "raj" na ziemi. Jednak doświadczony życiem i cierpieniem Mad Max wie, że takie miejsce nie istnieje. Trzeba podjąć się jeszcze większego wysiłku o to miejsce w którym mieszkamy aby to zmienić. Wprowadzić sprawiedliwość, wolność i miłość. Myślę, że Mad Max uczy prawdziwej Ewangelicznej nadziei. Chrystus zrobił to samo: odebrał Jerozolimę fałszywym prorokom.
Trzeci element to walka z niesprawiedliwym system, tyranią. Taki system najbardziej boi się rozłamu od wewnątrz. Chociaż broni że wszystkich sił, najsłabszy jest wyjaśnię wewnątrz.
Sent from my LG-D855 using Tapatalk