Z ciekawości poszukałem czy gdzieś w materiałach na stronie Kościoła ewangelickiego jest wzmianka o łasce uprzedzającej i okazuje się, że jest - wygląda na to, że zbyt pochopnie oceniłem, iż to pojęcie nie funkcjonuje w teologii luterańskiej.
Luter nauczał, że chrzest nie jest aktem zakończonym, lecz, jak się wyraził, perpetuum, początkiem historii; jest wyrazem i dowodem łaski uprzedzającej.http://old.luteranie.pl/pl/index.php?D=328Poglądy Lutra na temat chrztu to temat na osobny wątek, ale jak widać termin "łaski uprzedzającej" nie jest zupełnie obcy luteranom. Choć przyznam, że chyba spotykam się z nim po raz pierwszy na stronie luterańskiej.
Słusznie zauważasz, że Luter występował przeciwko radykalnemu skrzydłu Reformacji i stąd tak duży akcent na zwiastowane Słowo i sakramenty. Były grupy, które zupełnie to zaniedbywały i w czasach współczesnych widać echa tego w postaci skrajnego ruchu charyzmatycznego. Zdarzyło mi się być kiedyś na domowym nabożeństwie (o ile można to nazwać nabożeństwem), gdzie ludzie dzielili się świadectwami, modlili językami, nakładali na innych ręce itp., ale w tym wszystkim nie było żadnego czytania z Biblii, nie było kazania, nie było Wieczerzy Pańskiej. I w takiej sytuacji luteranizm twardo mówi: "Stop! Nie tak ma wyglądać nabożeństwo". (Zresztą nie tylko luteranizm.)
Jeśli chodzi o "Deus Absconditus" to zasadniczo zgadzam się z Twoim wyjaśnieniem. Tak, lepiej być powściągliwym w interpretowaniu tego, jak Bóg działa poprzez wydarzenia w naszym życiu, a zamiast tego skupić się na Słowie.