Idąc tym "plemiennym" tropem, Niemcy powinni wyznawać kult Wotana, a my Swarożyca
.
Bliski związek niemieckiej narodowości z luteranizmem sugerowali niechlubnej pamięci pronazistowscy Niemieccy Chrześcijanie. To oni chcieli na tej podstawie wykluczać nie Niemców ze swojej parakościelnej organizacji.
Czasami też taka zależność, choć w innym, nieco pozytywniejszym sensie, pojawia się w myśleniu "kulturowym" o Kościele. Jeszcze niedawno w Szwecji o formalnej przynależności do SK decydowało po prostu urodzenie.
Co ciekawe, na "germańskość" Reformacji, redukując ją do zjawiska o polityczno-kulturowych przyczynach, kładli nacisk także dawniejsi rzymscy apologeci (a teraz ich polscy pogrobowcy), przeciwstawiając ją "łacińskiemu" czy "romańskiemu" papiestwu.
Po to tylko, by wykazywać, że ruch reformy nie jest niczym uniwersalnym (katolickim), ale ma charakter sekciarski (choć sami w ten sposób popadają w sekciarstwo).
"Germańskość" więc M. Lutra zgodnie głosili naziści i papiści
.
Jeśli jednak zwolennicy "germańskości" Reformacji mieliby rację, to nie przekroczyłaby ona wittenberskich opłotków. Tak się jednak nie stało. Rychło znalazła bowiem zwolenników w wielu krajach, w tym w Polsce. Pierwszy polski przekład "Małego katechizmu" M. Lutra powstał już ok. 1530 r. Do końca XVI w. pojawiło się jego 11 (!) wydań w różnych przekładach. W 1544 r. ukazuje się luterańskie "Wyznanie wiary chrześcijańskiej" Jana Seklucjana.
W świetle mentalności "plemiennej" nie miało by to żadnego sensu, bo i tak nie Germanin by nic nie zrozumiał
.
Nikt nie rodzi się luteraninem, bo ...nikt nie rodzi się chrześcijaninem. Rodzimy się jako poganie. Do Kościoła włączani jesteśmy przez chrzest. Niedawno w sytuacji zmiany wyznania chrzty były ponawiane (był to przejaw pewnego sekciarstwa). Teraz wyznanie możemy zmienić poprzez konwersję. I nie jest bynajmniej tak, że czynimy to bez zrozumienia nowego wyznania. Często wręcz przeciwnie.